poniedziałek, 16 września 2013

"Może dziś wieczorem do Ciebie zadzwonię Po tym jak moja krew zamieni się w alkohol."


Zbyszek:

Kłótnie, ciche dni, sny spędzone z powiek i brak apetytu. Wiedziałem, że związek z taką kobietą jak Klara nie będzie łatwy. Mamy takie same charaktery, takie sam stosunek do życia, jesteśmy do siebie tacy podobni. Kocham tą kobietę jak szaleniec, zrobiłbym dla niej wszystko, a mimo to iż słyszę teraz jak płaczę za ścianą naszej sypialni nie mogę przełamać się by wejść do pokoju. Pewnie pakuje się teraz w małą walizkę po to by polecieć do jej nowego klubu i podpisać kontrakt. 
Odkąd mi o tym powiedziała nie zamieniłem z nią słowa. Próbowała ze mną rozmawiać, krzyczała a nawet błagała o to bym choć na nią spojrzał, a ja traktowałem ją jak powietrze. Nie czułem z tego powodu wyrzutów sumienia. Ot co! To ona ukrywała przede mną tak ważną decyzję. To ona chce wyjechać z kraju, to ona chce opuścić nasze małe mieszkanie, to ona przekreśliła właśnie plany związane ze ślubem.
Jakie małżeństwo spędza pierwszy rok osobno?  Ja tu, ona tam... to nie zadziała.
To wszystko nie dawało mi spokoju. Zdenerwowany przemierzałem kilometry w naszej małej kuchni. Po głowie chodziła mi myśl, że nie chcę jej stracić, lecz czułem się zbyt zraniony by okazać jej choć trochę zainteresowania. Chciałem udowodnić jej, że nie jest mi potrzebna. Choć tak naprawdę każda komórka mojego ciała pragnęła kontaktu z nią. Tęskniłem za jej zapachem, dotykiem, wzrokiem, głosem, za jej idealnym ciałem, za wszystkim. 
Westchnąłem i skierowałem się do naszej sypialni. Otworzyłem pomału drzwi i ujrzałem ją siedzącą pod szafą. Płakała. Nogi miała podkulone, głowę ukrytą w dłoniach, a na jej kolanach leżała siwa bluzka. Stanąłem w progu zastanawiając się kiedy mnie zauważy. Nie trwało to długo. Dostrzegła mnie i natychmiast się podniosła, ocierając mokre od łez policzki.
   - Skoro to dla ciebie takie trudne, to dlaczego tam jedziesz? - mój głos aż opływał pretensją.
   - Trudno mi znieść twoje zachowanie Zbyszek. Nie wyjazd. - odpowiedziała, wkładając bluzkę do walizki.
   - Dziwisz się że jestem wściekły? - podszedłem kilka kroków bliżej. Na jej czole pojawiła się mała pulsująca żyłka. Zaśmiałem się w duchu, lecz nie dałem po sobie tego poznać. Sytuacja na to nie pozwalała.

   - Wściekły? Nie bądź hipokrytą! Ile razy ty zmieniałeś klub nie patrząc na ludzi którzy Cię otaczali? Hm? Dlaczego karzesz mnie za to że ścigam swoje marzenia? Rozumiem, że ukrywanie tego było błędem. Po prostu bałam się twojej reakcji. Jak widać miałam rację. - zdębiałem. Ona miała rację. Mam do niej pretensje, mimo iż sam w jej wieku postępowałem tak samo. robiłem dokładnie to samo. Ile moich związków rozpadło się w taki sposób?  Może właśnie dlatego jestem na nią zły? Boje się, że ja stracę raz na zawsze. 
    - Ja... - próbowałem coś powiedzieć by ja zatrzymać. - Nigdy nie byłem w poważnym związku, kiedy zmieniałem klub. Myślisz, że dlaczego trzeci rok z rzędu siedzę w Bełchatowie? Bo tego chcę? Nie! Zostałem tu tylko i wyłącznie dla Ciebie!
    - Nigdy cię o to nie prosiłam! Nigdy nie chciałam stawać na drodze twojej kariery Zbyszek! Zarzucasz mi że to moja wina że tkwisz w Bełchatowie. Dlaczego nigdy nie powiedziałeś mi że chcesz to zmienić? Dlaczego ustaliłeś wszystko sam, myśląc że będzie mi to odpowiadać? W małżeństwie nie ma miejsca na jednostki Zbyszek. Nie ma tam "TY" i "JA" tylko "MY". - Stała trzymając walizkę z dłoniach w progu naszego mieszkania. Łzy spływały jej po policzkach. Zarówno ona jak i ja czuliśmy że coś się kończy. Nie wiedziałem co dokładnie, lecz nie chciałem zgadywać, bojąc się że zgadnę za pierwszym razem. - Chyba nie jesteśmy gotowi na małżeństwo skoro tego nie rozumiemy. Wrócę za dwa dni. Może wtedy uda nam się dojść do porozumienia.
Zamknęła za sobą drzwi. Po prostu wyszła zostawiając mnie z echem jej słów. Wściekły zrzuciłem wazon stojący na szafce w korytarzyku. Stłukł się na miazgę zostawiając po sobie mokra plamę i kawałki ostrego szkła.Tak ostrego ja słowa mojej narzeczonej. Słowa które z pewnością nie zraniły tylko mnie, ale także i ją. Zastanawiam się tylko jak ją przekonać do tego, że jestem gotowy na małżeństwo. Nie chcę jej stracić. Nie w taki sposób. Przecież ją kocham. Jestem w niej zakochany jak wariat. I będę o nią walczył, choćbym miał wyjechać za nią na koniec świata.


Amelia:

Bodźce zewnętrze pomału do mnie docierały. Sen opuszczał moje ciało, a ja wiedziałam na co mam się szykować. Gdy tylko otworze oczy, moje ciało przeszyje ogromna fala bólu. Znów uświadomię sobie co takiego stało się kilka tygodni temu. Znów nie poczuje obok ciepłego cała mojego ukochanego. Znów zostanę sama sobie, porzucona jak stara lalka. Taka czuję się każdego ranka. Lecz dziś było inaczej. Gdy tak jak codziennie sięgnęłam ręka na drugi koniec łóżka, natknęłam się na ciepłe ciało. Otworzyłam szybko oczy i zrozumiałam kto leży obok.  Jego naga klatka piersiowa prosiła się o to by ją dotknąć. Twarz taka spokojna, pokryta lekkim zarostem. Usta lekko rozchylone, a policzki zaróżowione sprawiały że chciałam go pocałować. Delikatnie przybliżyłam się do niego tak by go nie zbudzić. Ułożyłam głowę na jego klatce piersiowej, całując ją delikatnie. Ręką objęłam go w pasie, a twarz zanurzyłam w zagłębieniu jego szyi. Poczułam się tam tak bezpiecznie, na swoim miejscu. Wiedziałam, że nic mnie nie może złego spotkać, gdy jestem w jego ramionach. Czułam, że lada chwila się obudzi dlatego zamknęłam oczy i udawałam, że nadal śpię. Nie chcę aby wiedział, że robię to świadomie, choć tak bardzo pragnę jego dotyku. Jego dłoń mocniej ścisnęła moje ramię, lecz nie a tyle mocno by mnie to zabolało. Czułam jak jego oddech przyśpiesza, a serce bije coraz mocniej. Pewnie patrzy na mnie teraz tymi wielkimi oczami i zastanawia się co się stało.
   - Co do... Amelia? - wyszeptał. Czułam jego oddech na policzku, lecz mimo wszystko nie otwierałam oczu. - Mój skarb, mój skarbek - okrył mnie szczelniej kołdrą całując w czoło, następnie przeniósł się na policzek, a potem na żuchwę. W końcu odnalazł moje usta i pocałował je delikatnie. Zbyt bardzo tego pragnęłam by go nie odwzajemnić. Nie otwierając oczu zaczęłam pogłębiać pocałunek. Napierałam na niego całym ciałem, a on przyciągał mnie do siebie jeszcze mocniej. Nasze języki złączyły się w cudownym tańcu a mi brakło tchu. Oderwałam się na sekundę by spojrzeć w jego cudownie oczy. On patrzył w moje a ja nie czułam nic dziwnego w tym co robimy. Przeciwnie, to było coś bardzo naturalnego.
    - Amelia...
    - Ciii. Nic nie mów Bartek, tylko kochaj się ze mną. Kochaj się tak jak za pierwszym razem -wydyszałam prosto w jego usta. Nie musiałam czekać długo na jego odpowiedź. Szybko zalazłem się pod nim, a on obsypywał mnie pocałunkami. Pozbawił mnie koszulki rzucając ją w nieokreślone miejsce, a ja próbowałam ściągnąć jego bokserki. Jego smukłe palce błądziły po całym moim ciele, doprowadzając mnie tym do rozkoszy.
Kochaliśmy się ze sobą długo i namiętnie, a Bartek był bardziej delikatny niż zwykle. Po wszystkim długo leżeliśmy w łóżku patrząc się na siebie. Uśmiech błądziły nam po twarzach. Lecz zepsułam wszystko w chwili gdy zaczęłam myśleć o tym co się stało. Gdy zaczęłam się zastanawiać, czy tak samo kochał się z nią. Czy także był taki czuły. I czy gdy robiliśmy to tu, to on nie był myślami z nią. Dlatego czar minął szybko. Zaczęłam płakać nie pozwalając się mu dotknąć. Wyrzuciłam go za drzwi, choć tak bardzo chciałam żeby został. Nadal czułam na sobie jego ciepłe usta. Osunęłam się  po frontowych drzwiach słuchając jak Bartek błaga bym go wpuściła. Jak płacze przepraszając mnie za wszystko. Lecz nie mogłam znieść tego co się stało, nie mogłam jego słychać. Dlatego wstałam z podłogi i udałam się do sypialni. Wyjęłam z szafki pigułki nasenne po czym połknęłam dwie. Zwinęłam się w kłębek po czym odpłynęłam czując ogromną niemoc i wielką dziurę w sercu. 

***
Oddaję w Wasze ręce, wiem że późno lecz wena rządzi się swoimi prawami. Dopiero teraz udało mi się napisać coś co nadaje się do publikacji. Cały miesiąc męczyłam się pisząc po dwa słowa na dzień. Teraz napisałam ten odcinek w dwie godzinny. Wiem że nie jest idealny, ale na idealny czekalibyśmy kilka dobrych miesięcy.
Zostawcie swoją opinię z chęcią poczytam co o tym sądzicie ;)



4 komentarze:

  1. Może i Klara ma rację,nie mniej jednak, związek potrzebuje też szczerości,a ona o tym zapomniała. Przecież tyle razy miała okazję,by o wszystkim powiedzieć Zbyszkowi,wytłumaczyć. Jestem pewna,że zaakceptowałby to,i z całą pewnością razem znaleźliby jakieś rozwiązanie.
    Amelia pewnie jeszcze długo będzie o tym myślała,i jestem przekonana,że jeśli nawet da Bartkowi drugą szansę, nie zapomni tak prędko o przeszłości. Jeżeli Kurek na prawdę kocha swoją żonę, musi to zaakceptować,a co najważniejsze,każdego dnia zdobywać jej zaufanie :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Klara wyrzuca Zbyszkowi własne błędy, bo sama zapomniała o słowie "MY" i do tego jeszcze pozostaje jej brak szczerości. Bartman za r=to zachowuje się nieracjonalnie unosząc się honorem i nie rozmawiając znią. Dość dziwne postępowanie jeśli chodzi o dorosłego męzczyzne.

    Amelia popełniła błąd idąc do łóżka z Bartoszem. Zdradę może i można wybaczyć ale nigdy się o niej nie zapomni. Ta sytuacja będzie wychodzić w każej kłótni, nawet błahej. To tylko moje zdanie ale związek po zdradzie nie ma szans.

    OdpowiedzUsuń
  3. Klara ma rację. Zbychu to nieco zapomniał, że liczy się też ona, nie tylko on i jego kariera. Co do Amelii, nie mogę zrozumieć, dlaczego kochała się z Bartkiem. Może i tęskniła za nim i nadal go pragnęła, ale nie może tak postępować. To oczywiste, że mu nie wybaczyła i nie ma w tym nic dziwnego i zanim mu nie wybaczy, powinna się od niego odciąć.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie potrafię stwierdzić, kto na linii Zbyszek-Klara tak naprawdę ma rację. I jemu się nie dziwię, że tak zareagował, w końcu wyjazd narzeczonej z miasta, a co dopiero z kraju, to największy z możliwych ciosów i podtekst do rozpadu związku, ale i jej się nie dziwię, bo ma prawo się rozwijać zawodowo i nikt nie może tego jej zabronić. Kurczę, boję się, że wszystko między nimi się sypnie. A tego nie chcę. :(
    Co do Kurka i Amelii - nie mam pytań. Niech spróbują jeszcze raz, chyba warto. :)

    OdpowiedzUsuń