niedziela, 14 kwietnia 2013

„Dwa lata, dziewięć miesięcy, cztery dni.”

Amelia:


 Powroty do domu. Rozłąka z mężem i ten stan wyczekiwania, kiedy każda kolejna minuta zbliża Cię do chwili, gdy go zobaczysz. Motyle w brzuchu, za każdym razem latają coraz mocnej, gdy wyobrażam sobie jego lazurowe oczy, jego uśmiech, czy ciało. Już niedługo wtulę się w jego ramiona i poczuję tak dobrze znany mi zapach. Nasza rozłąka trwała tylko cztery dni, a każdy dzień zdawał się katorgą. Lecz musiałam odwiedzić rodziców. Musiałam z nimi porozmawiać, poradzić się mamy i rozwiać wszelkie wątpliwości.

  Parkuję samochód przed domem na obrzeżach miasta i zabieram swoje torby, po czym powolnym krokiem zbliżam się do wejścia. W torebce jak zwykle panuje jeden wielki misz-masz, dlatego nawet nie próbuję szukać w niej kluczy od domu. Łapię za klamkę, lecz ta nie ustępuje. Lekko zdziwiona naciskam na dzwonek, czekając aż pojawi się w nich Bartek. Pewnie jeszcze śpi, zważywszy że mamy dopiero godzinę dziesiątą. Zmęczony po wczorajszym treningu, odpoczywa, nabierając sił na dzisiejszy wieczorny trening. Pocieram spodnie, aby wygładzić niewidzialne zagniecenia, po czym zniecierpliwiona znów naciskam na dzwonek. Nie mogę doczekać się widoku jego rozradowanych oczu na mój widok. Miałam wrócić dopiero za dwa długie dni. Lecz tęsknota nie pozwoliła mi na zostanie tam choćby minuty dłużej. Wreszcie słyszę dźwięk przekręcanego kluczyka w zamku i rzucam torbę na posadzkę, widząc osobę tuż przede mną. Serce staje mi na chwilę, by ruszyć jak oszalałe. Rejestruje kobietę od góry do dołu, a gdy spostrzegam, że jest ona tylko w niebieskiej koszulce mojego męża robi mi się niebezpiecznie słabo. Dochodzi do mnie szum wody, co uświadamia mi, że Bartek zajmuje właśnie prysznic. Spojrzałam na jej twarz i dopiero wtedy uświadomiłam sobie kim jest owa dziwka, z którą zdradził mnie mój mąż. Joanna Potocka – Iście kurewskie nazwisko. Wchodzę do domu, trącając ją w przejściu i trzęsąc się ze złości, zbieram jej ubrania porozrzucane w mieszkaniu. Szum wody ustał, więc za chwile powinien pojawić się Bartek. Z każdą kolejną sekundą czuję jak zbiera mi się na wymioty, łzy nie zachodzą mi na powieki co uznaje za dość dziwne zjawisko.
  – Możesz mi powiedzieć co robisz? – zatrzymuje się, po czym dzierżąc w dłoni ciuchy tej wywłoki, podchodzę bliżej. Jej słowa sprawiają, że mój wkurw osiągnął apogeum. 
  – Wynoś się z tego domu! – siłą wypycham ją na zewnątrz, po czym osuwam się po drzwiach. Hamuję chęć rozpłakania się i wlepiam wzrok w ścianę naprzeciw. Wstaję w chwili, gdy Bartek wychodzi z łazienki. Niczego nieświadomy Bartek, który spodziewa się swojej żony dopiero za dwa dni. 
  - Asia, kto to był? – pomału przemierzam przestrzeń nowego domu i słucham stukotu szpilek o panele. W dłoni nadal trzymam zielony stanik, który z pewnością nie należy do mnie. 
  - Twoja żona, Bartek – przeraża mnie mój własny głos. Oschły, bez żadnych uczuć. 
  - Amelia? – spogląda na mnie tymi wielkimi oczami dziecka. Na jego twarzy wypisana jest wina. Jego oczy, nie świecą dla mnie tak samo jak zazwyczaj. A ja nie wytrzymując całej tej sytuacji. Wymierzam mu siarczysty policzek. 
   Zdradził mnie, mój maż mnie zdradził. 
   - Jak mogłeś? – szczęka zaczęła mnie już boleć od zaciskania, ale łzy w oczach nadal się nie pojawiły.  
   - Amelia, to był błąd, ja… – znów uderzam go w twarz, nie chcąc nawet słuchać tych oklepanych tekstów. Nic już nie mówił. Po prostu stał, a z jego oczu popłynęła jedna, pojedyncza łza. Czuję jak niebezpiecznie zbiera mi się na wymioty, a przed oczami robi się ciemno. Lecz nie pozwalam się dotknąć Bartkowi.  
   - Z nią? Zdradziłeś mnie z nią? – nic nie odpowiada. Bo i co miałby powiedzieć. Widzę jak przeraża się na ton mojego głosu. Oschły, zimny, obojętny, bez jakichkolwiek uczuć. Spuścił głowę na dół, a ja bez ociągania ruszam w stronę sypialni. Wyjmuję największą torbę z szafy i wrzucam do niej ciuchy. Łóżko, na którym leży zmierzwiona pościel, porozrzucane ubrania Bartka i ciężkie powietrze w całym pokoju. Duszę się w nim, duszę się czując jego wzrok na moich plecach. 
   - Gdzie idziesz? -staję przed drzwiami, naciskając na klamkę, która pod wpływem mojego nacisku ustępuje. 
   - To był romans, czy jednorazowa zdrada? 
   - Kochanie, skarbie proszę zostań – wyrywam rękę z jego uścisku i powtarzam pytanie.
   - To trwało tylko kilka tygodni. Nic dla mnie nie znaczyło – dalej nie słucham. Wychodzę, trzaskając drzwiami. 
 W tym momencie zawalił się cały świat jaki zbudowałam. Mury, którymi otoczyłam moje małżeństwo nie były zbyt silne. Dwa lata. Dopuścił się zdrady po dwóch latach. Byłam zbyt słaba, by nie płakać. Rozmazana widoczność nie sprzyjała prowadzeniu auta. Ta sytuacja nie sprzyjała mojemu sercu. Czuję jak umieram, a ból psychiczny, staje się bólem fizycznym. Serce męczy się pompując ostatnie krople krwi. Dusza krzyczy, zdzierając gardło, a psychika topi się w słonych łzach. 
 Mój świat, który miał być przytulny, bezpieczny, wypełniony miłością. Świat mój i Bartka. Miał być nasz, tylko nasz. Nie zostawiłam tam miejsca na zdrady, matactwa, kłamstwa. Nie było miejsca dla dziwek, łez i bólu.
 Zostawiłam miejsce na miłość, szczęście, nasze dzieci. Wpuściłam przyjaciół, siatkówkę, taniec. Nasze wspólne małe szczęście. Może tu tkwi problem? Tylka ja to robiłam. Może żyłam w małżeństwie bez przyszłości, zaślepiona nieodwzajemnioną miłością?
 A On? On mnie zdradził. Jak rasowy mężczyzna, którym miał nie być. A potem była już tylko ciemność. 

Klara:

 Uwielbiam podróże. Może nie samą jazdę, ale moment w którym docierasz na miejcie.Zaciskasz wtedy dłonie, oddychasz głęboko i uśmiechasz się patrząc na okolice. Tak było i tym razem. Stoję przed mahoniowymi drzwiami do swojego rodzinnego domu. Domu, w którym się wychowałam. Domu, w którym mieszka gromadka kochających mnie ludzi. I choć trzy lata temu nie byłam tego pewna dziś wiem to na sto procent. Naciskam na dzwonek i czuję jak ręka Zbyszka zaciska się mocniej, na mojej. Spoglądam na niego i wiem że się denerwuje. Po dwóch latach przedstawię im Zbyszka, mojego narzeczonego. 
 - Boje się – chichoczę pod nosem na jego słowa. Jak to? Zbyszek Bartman niczego się nie boi.
 – Nie zjedzą cię. To moi rodzice.
 -I właśnie tego się boje. Jak mnie nie polubią? – unoszę brwi do góry i wtulam się w ciało Zbyszka. Jest taki uroczy kiedy się martwi. 
 - Oni cię nie polubią? Oni cię pokochają. 
 I nie mylę się. Mama z radością podsuwa pod nos Zbyszka coraz to smaczniejsze potrawy, a on je, je ze smakiem. Ojciec wypytuje się o siatkówkę i cieszy się, że Bartman tak chętnie o niej opowiada. Sandra nawet zaczęła mówić do niego: szwagier. Nic nie mówili na temat pierścionka. Może go nie wiedzieli, a może czekali, aż ogłosimy to uroczyście. Na razie słuchali o moich codziennych dojazdach do Łodzi. PlusLiga kobiet z marzenia stała się rzeczywistością. Uwielbiam swoje życie. Gram w siatkówkę, mam narzeczonego, przyjaciół i rodzinę. Czego mi więcej trzeba? Codziennie wstaje rano z uśmiechem na ustach. 
 
 - Kiedy im powiemy? – czuję ciepły oddech Zbyszka na szyi w chwili gdy, napełniam kubek z kawą wrząca wodą. 
 - Oni już wiedzą Zbysiu. Nic nie mówią, ale wiedzą -odwracam się do niego, wplatając palce w jego kruczoczarne włosy. 
 - Wiem, ale chcę to powiedzieć – śmieje się kiwając głową i ciągnę w stronę salonu zapominając o kawie. 
 - Mamo, tato, Sandra – przenoszą na mnie wzrok z uśmiechem, już wiedzą – Chcemy wam coś powiedzieć ze Zbyszkiem. 
 - Jesteś w ciąży!? – mama zaczyna klaskać na słowa Sandry, a ja śmieję się i kręcę głową.
 - Nie. Ale zaręczyliśmy się – podnoszę rękę do góry pokazując pierścionek. Sandra skacze z radości, mama zaczyna płakać, a tato ściska rękę Zbyszka mówiąc by był dla mnie dobry. O to martwić się nie muszą. Bartman to mężczyzna mojego życia. Ktoś z kim jestem niezmiernie szczęśliwa. Chcę urodzić mu syna podobnego do Tatusia i stworzyć rodzinę. Rodzinę którą zaczyna tworzyć Amelia. Rodzinę którą posiada już Zuza. 
 Jestem gotowa na życie. Gotowa aby spędzić je z kimś. Aby komuś zaufać w stu procentach i pozwolić się kochać. I pragnę by to właśnie Zbyszek był tą osobą. Chcę być dla niego idealna, tak jak on jest idealny dla mnie. Chcę spełniać jego marzenia i pozwalać aby on spełniał moje. Chcę aby nasze marzenia stały się rzeczywistością. 


Zuza:

 Marmurowa płyta nagrobka przyozdobiona była w palące się znicze kwiaty. Wiatr przybrał trochę na sile, przez co czuję jak przechodzą mnie dreszcze. Nie lubię cmentarzy. Cisza i przerażający chłód, panujący w tym miejscu, przerażały mnie od dziecka. Dlatego Oliwka stoi za bramą wraz z Kubiakiem i czeka na mnie. Nie chcę aby widziała to miejsce, jeszcze będzie miała okazję tu być. Niestety. 
 Zapalam knot i stawiam czerwony znicz na pomniku. Nie było mnie tu od dawna. Natłok zajęć i szara rzeczywistość nie pozwalały mi na odwiedzenie najważniejszego mężczyzny w moim życiu. Kocham go całym swoim sercem i tęsknie coraz bardziej każdego dnia. Brakuje mi jego wsparcia, głosu, miłości. Świadomość, że nigdy nie weźmie Oliwki na kolana i nie powie jej, że ją kocha, rozdziera mi serce. Serce, które bije tylko dzięki mojej małej córeczce i Michałowi. Kubiak pomógł mi w chwili, w której wszystko się zawaliło. I jest ze mną teraz. Kiedy wszystko się stabilizuje. 
 – Tęsknisz za nim – przenoszę wzrok na matkę, uśmiechając się nikle. 
 – Za nikim nie tęsknie tak bardzo – widzę smutek w jej oczach i odruchowo łapię ją za dłoń. 
 – Był wspaniałym mężczyzną -opieram głowę na matczynym ramieniu. 
 – Tak – szepczę, czując jak do oczu napływają mi łzy. Nie chcę płakać. Dawno już tego nie robiłam. 
 – Ma..ma – odwracam się, słysząc cieniutki głosik Oliwki. 
 – Przepraszam, nie mogłem jej utrzymać - kiwam głową w jego stronę, proszę go jednocześnie, aby tu podszedł. Bierze blondyneczkę na ręce i podchodzi do mnie. Kiedy Oliwka dotyka policzka Michała i nazywa go tatą, serce staje mi na chwilę. 
 - Czy ona powiedziała to co usłyszałem? – jego zdziwiona twarz trochę mnie śmieszy, ale szybko się opanowuję. 
 - Tak kochanie to twój tato. Twój kochany tatuś. – przytulam ich oboje i słucham szczerego śmiechu Michała. Cieszy się. Wiem, że to dla niego ulga. Boi się. Wciąż drży ze strachu, że ktoś mu nas odbierze. Nic takiego się nie stanie. Ja i oliwka należymy do niego. Obie, całe.

 Gdy Michał odchodzi, by odebrać dzwoniący Telefon, staram się uspać zmęczoną Oliwkę. Marudzi jak zawsze, a odkąd nazwała Michała tatą, powtarza tylko to słowo. W końcu zasypia, a ja nakrywam ją kocykiem i układam na łóżku. Uwielbiam patrzeć na nią podczas snu. Michał twierdzi, że podobna jest wtedy do mnie. Cała jest podobna do mnie. Prócz oczu, te posiada po biologicznym ojcu. Po mężczyźnie, którego nigdy nie poznała i nigdy nie pozna. Michał wchodzi do pokoju, patrzy na mnie dziwnym wzrokiem. Przytula mnie i gładzi po roztrzepanych włosach.
 - Misiek…- szepczę zdenerwowana.
 - Musimy natychmiast wracać do Bełchatowa. Amelia… 
  Następne słowa nie mają dla mnie najmniejszego sensu. Nie dochodzi do mnie nic. Wiem tylko, że muszę jak najszybciej znaleźć się w Bełchatowie. 

***
Pamiętacie mnie? 

11 komentarzy:

  1. Jak moża nie pamietać? Super,super,super... Zaprszam na 17 rozdział na www.my-sweety-world-and-me.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. zapowiada się ciekawie i z tzw."grubej rury" ;)

    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba mam jakąś sklerozę, bo nie pamiętam... Ale po tym,co tu przeczytałam wiem, że będę zaglądała częściej. Aż mi serduszko szybciej bić zaczęło;) Zapraszam do siebie na kolejną część.
    www.inne-historie-milosne.blog.pl
    Lisa House

    OdpowiedzUsuń
  4. Pamiętam, i chyba wróciłaś się do pierwszego odcinka "drugiej"serii? Albo mam jakieś omamy.. Cieszę się, że znów jesteś :)

    OdpowiedzUsuń
  5. pamiętam, pamiętam :D tylko rzadko wchodzę na z-woli-dusz, gdzie informowałaś o powrocie :D cieszę się i czekam :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejj ! Świetnee :) Trafiłam przypadkiem i ani trochę nie żałuję . :) Czekam na następny :)

    http://nieuchwytna-perwersja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Szczerze? Nie za bardzo. Ale może w czasie czytania sobie przypomnę. :)
    Wiesz, za co to najbardziej lubię? Że nie ma tu Bartmana gbura, który myśli, że każda kobieta chodząca po tym świecie należy do niego. I mam nadzieję, że taki uroczy Zbyszek pozostanie aż do końca. Co do Bartka - w ogóle nie dziwię się Amelii, że zareagowała tak, a nie inaczej. Za swoje błędy trzeba płacić, niestety. A tu wygląda to tak, jakby to ona miała pokutować za kurkowe grzechy. Wątek Zuzy jest jak na razie najbardziej tajemniczy, ale to najbardziej mi się podoba. :)
    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Hm pamiętam ten rozdział jeszcze z onetu ,który jest świetny i czekam na więcej i na dalszy obrót sprawy. A tym czasem zapraszam na volleyball-inspiratioon.blogspot.com Pozdrawiam Annie

    OdpowiedzUsuń
  9. JEJKUJEJKUJEJKUJEJKU! 3059600. napisz koniecznie! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
    Agu . [wszystko-co-zle]

    OdpowiedzUsuń
  10. No siemanko :* Miło Cię widzieć tu, na blogspocie :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Oczywiście, że tak :) Tylko czy ta nie było już "nowszych" rozdziałów?:)

    OdpowiedzUsuń