Klara:
Gubię się.
Gubię w poczuciu winy, w swoich uczuciach, w życiu. Dlaczego wszystko musi się tak potwornie komplikować? Nikt nie obiecywał, że życie będzie proste. Lecz nikt nie uprzedził mnie prędzej, że będzie ono tak cholernie skomplikowane. Czuje się oceniana, osądzana, czasami nawet wzgardzona gdy podejmuje decyzję, które nie są zgodne z przekonaniami innych. Czuje się osaczona przez wszystkie swoje uczucia, przez wszystkich swoich przyjaciół, przez moją rodzinę. Najbardziej jednak czuje na sobie presję Zbyszka. To, że tak szybko chciałby abym zaczęła myśleć odpowiedzialnie, abym dorosła i umiała zrezygnować z czegoś czego naprawdę pragnę, dla dobra ogółu. Na miłość boską! Mam dopiero 22 lata. Kiedy będę miała czas na lekkomyślność jak nie teraz, w tym momencie?
Czuje, że to wszystko mnie przerosło. Wspólne mieszkanie, zaręczyny, ślub. Okej, na początku wydawało mi się, że jest to spełnienie moich marzeń, wszystko czego pragnę. Teraz... teraz uważam, że za bardzo się pośpieszyliśmy. Kocham go. Naprawdę go kocham. Lecz wydaje mi się, że nie doszłam jeszcze do punktu w którym mogłabym rzucić wszystko, wszystkie swoje marzenia by w pełni zaangażować się w ten związek.
Czy to znaczy, że jestem pozbawiona uczuć?
Przekręcam kluczyk i wchodzę do mieszkania. Cisza aż brzęczy w uszach. Czyżby go nie było? Walizkę zostawiam w korytarzu, a sama udaję się na mały obchód.
- Zbyszek? - wołam zachodząc do sypialni. - Zbigniew! - gdzie on się podziewa o 6 rano w sobotę. Kierowana dziwnym przeczuciem sprawdzam jego szafki z ubraniami. Otwieram każda po kolei i zamykam z wielkim hukiem. Są puste. W gardle czuję wielką gule, która utrudnia mi oddychanie. Łzy napływają mi do oczu i ciekną strumieniami po policzkach. Zostawił mnie. Spakował się i odszedł bez słowa. Nie uprzedził po prostu mnie zostawił.
Zwijam się w kłębek na podłodze i płacze. Na półkach nadal stoją nasze zdjęcia, na ścianie wisi jego ulubiony obraz, a obok wierzy poukładane są jego płyty. Lecz nie ma jego.
Może po resztę rzeczy przyjdzie później, albo co gorsza wyśle kogoś innego? Przerażona tą myślą wstaje z podłogi i idę po coś do picia. Kuchnia jest wysprzątana, a wódka stoi na tym samym miejscu co zawsze. Robię mocnego drinka i opieram się o blat kuchenny. Dopiero teraz na stole dostrzegam bukiet czerwonych róż i białą kopertę.
Przecieram twarz dłonią i podchodzę bliżej. A jeżeli to jest jego pożegnanie? Nieee... Wtedy nie kupowałby róż. Drżącą ręką otwieram liścik i czytam:
Czy to znaczy, że jestem pozbawiona uczuć?
Przekręcam kluczyk i wchodzę do mieszkania. Cisza aż brzęczy w uszach. Czyżby go nie było? Walizkę zostawiam w korytarzu, a sama udaję się na mały obchód.
- Zbyszek? - wołam zachodząc do sypialni. - Zbigniew! - gdzie on się podziewa o 6 rano w sobotę. Kierowana dziwnym przeczuciem sprawdzam jego szafki z ubraniami. Otwieram każda po kolei i zamykam z wielkim hukiem. Są puste. W gardle czuję wielką gule, która utrudnia mi oddychanie. Łzy napływają mi do oczu i ciekną strumieniami po policzkach. Zostawił mnie. Spakował się i odszedł bez słowa. Nie uprzedził po prostu mnie zostawił.
Zwijam się w kłębek na podłodze i płacze. Na półkach nadal stoją nasze zdjęcia, na ścianie wisi jego ulubiony obraz, a obok wierzy poukładane są jego płyty. Lecz nie ma jego.
Może po resztę rzeczy przyjdzie później, albo co gorsza wyśle kogoś innego? Przerażona tą myślą wstaje z podłogi i idę po coś do picia. Kuchnia jest wysprzątana, a wódka stoi na tym samym miejscu co zawsze. Robię mocnego drinka i opieram się o blat kuchenny. Dopiero teraz na stole dostrzegam bukiet czerwonych róż i białą kopertę.
Przecieram twarz dłonią i podchodzę bliżej. A jeżeli to jest jego pożegnanie? Nieee... Wtedy nie kupowałby róż. Drżącą ręką otwieram liścik i czytam:
Kochanie. Miałem na Ciebie tu poczekać. Miałem po Twoim powrocie powiedzieć Ci jak bardzo Cię kocham. Jak bardzo szanuje i jak bardzo tęsknie. Niestety trener nie bardzo chciał to zrozumieć i kazał mi przyjechać na zgrupowanie w terminie.
Chcę żebyś wiedziała, że Cię kocham Klara. I będę Cię wspierał w tym co postanowiłaś. Chcesz wyjechać do Włoch? Jedź. Ja zostanę tu i będę na Ciebie czekał. Będę Cię odwiedzał i nie pozwolę żeby cokolwiek nam się stało. Spełniaj swoje marzenia, skarbie.
Chcę żebyś wiedziała, że Cię kocham Klara. I będę Cię wspierał w tym co postanowiłaś. Chcesz wyjechać do Włoch? Jedź. Ja zostanę tu i będę na Ciebie czekał. Będę Cię odwiedzał i nie pozwolę żeby cokolwiek nam się stało. Spełniaj swoje marzenia, skarbie.
Ja poczekam.
Kocham Cię Zbyszek.
Amelia:
Cisza.
Cisza była moim największym wrogiem. Nocą, kiedy nikt nie dzwonił, nikt nie przychodził rozpadałam się na kawałki. Wtedy czuje wszystko ze zdwojoną siłą. Ból, który rozdziera mi klakę piersiową, który czują w każdym zakamarku mojego ciała. Zapach jego perfum, które sprawiają, że czuję się tak mało odporna na wszystko co z nim związane. Nawet tykanie zegara nocna porą sprawia że popadam w melancholię. Staram się udawać przed wszystkimi, że jakoś się trzymam. Moje rozmowy w mamą są coraz dłuższe i czasami nawet uda mi się zaśmiać do słuchawki. Wróciłam na studia i pomału nadrabiam zaległości. Staram się wspierać Zuzę i Michała, zwłaszcza teraz, gdy Bąkiewicz dowiedział się prawdy. Mimo iż brakuje mi Klary, powtarzam jej że wszystko okej, gdy dzwoni do mnie z podróży, a Zbyszkowi staram się wytłumaczyć co czuje jego narzeczona. Te wszystkie rzeczy pomagają mi się skupić, trzeźwo myśleć. Lecz tylko w dzień. W nocy staram się namówić siebie, że telefon do Bartka nie jest dobrym pomysłem. Staram się przekonać siebie by o nim nie myśleć. Lecz myślę, każdego dnia o każdej sekundzie.
Wieczór. Siedzę w naszym salonie na skórzanej kanapie owinięta kocem. W zmarzniętej ręce trzymam kieliszek czerwonego wina i bezwiednie patrzę w jeden punkt na ścianie. Zastanawiam się nad tym gdzie jest, co robi, czy o mnie myśli, czy tęskni i czy kocha. Każda komórka mojego ciała pragnie kontaktu z nim. A ja potrafię zastanawiać się tylko czy kiedykolwiek mu wybaczę, czy zaufam. Nie wiem, czy jeszcze kiedyś spojrzę na niego w ten sam sposób.
Dzwonek do drzwi wyrywa mnie z letargu. 22:03. O tej godzinie nie spodziewam się gości. Mimo wszystko odstawiam kieliszek i idę do frontowych drzwi. Poprawiam satynowy szlafrok stając na palcach by zajrzeć przez judasza. Intruz odwrócony jest plecami więc nie mam pojęcia kim jest.
- Kto tam? - Pytam lekko podniesionym głosem, modląc się aby nie był to jakiś gwałciciel.
- Amelia, to ja - uginają mi się nogi na dźwięk jego głosu. Jest taki spokojny i głęboki. - Przepraszam za porę, ale muszę zabrać coś z domu. Jutro rano... - otwieram drzwi, aby więcej nie krzyczał. - jadę na zgrupowanie.
- Kto tam? - Pytam lekko podniesionym głosem, modląc się aby nie był to jakiś gwałciciel.
- Amelia, to ja - uginają mi się nogi na dźwięk jego głosu. Jest taki spokojny i głęboki. - Przepraszam za porę, ale muszę zabrać coś z domu. Jutro rano... - otwieram drzwi, aby więcej nie krzyczał. - jadę na zgrupowanie.
- Wejdź - odsuwam się od drzwi robiąc mu miejsce. Wchodzi do środka, a za nim dociera do mnie zimne nocne powietrze. Przez moje ciało przechodzi dreszcz, lecz nie jest on spowodowany nagłym podmuchem.
- Zapomniałem spakować butów.
- Tych butów? - pytam mając na myśli jego ulubione byty, w których zawsze gra mecze w kadrze. Kiwa spokojnie głową uśmiechając się lekko. - Są w garderobie na którejś z najwyższych półek.
- Dziękuje - mruczy lekko i odchodzi. Wracam do salonu i siadam na swoim miejscu. Po chwili wraca Bartek i zatrzymuje się w progu. - Jeszcze raz dzięki.
- Nie ma sprawy. Na jak długo jedziesz? - zgaduje, a on wydaje się zdziwiony,
- W Bełchatowie nie będzie mnie cztery miesiące. Jak nadarzy się jakaś przerwa pojadę do Nysy, do rodziców.
- Cztery miesiące to sporo. - chyba za bardzo się tym przejęłam. Nawet on wyczuł smutek w moim głosie.
- Szybko minie. Ciężki sezon w tym roku. Igrzyska i w ogóle. - podszedł bliżej i przysiadł na oparciu pobliskiego fotela.
- Cztery miesiące to sporo. - chyba za bardzo się tym przejęłam. Nawet on wyczuł smutek w moim głosie.
- Szybko minie. Ciężki sezon w tym roku. Igrzyska i w ogóle. - podszedł bliżej i przysiadł na oparciu pobliskiego fotela.
- Będę trzymać kciuki jak zawsze. - uśmiecham się lekko zaciskając pięści.
- Wiem, że to nie najlepsza chwila, ale mszę ci coś powiedzieć Amelia - spoważniałam dając mu niemy znak by mówił. - Dostałem kuszącą ofertę z innego klubu. A skoro nie ma już NAS. Wydaje mi się, że przyjęcie jej będzie dobrą decyzją.
- Wiem, że to nie najlepsza chwila, ale mszę ci coś powiedzieć Amelia - spoważniałam dając mu niemy znak by mówił. - Dostałem kuszącą ofertę z innego klubu. A skoro nie ma już NAS. Wydaje mi się, że przyjęcie jej będzie dobrą decyzją.
Serce przestaje mi bić. W uszach huczy, a przed oczami robi się ciemno. Czy to znaczy że on wyjeżdża? Gdzie? Rzeszów, Kędzierzyn?
- Wyjeżdżasz z Bełchatowa? - to tyle co udało mi się wykrztusić.
- Wyjeżdżam z Polski Amelio.
- Co? - wstaję gwałtownie. - Jak to z Polski. Tak po prostu wyjedziesz? Zostawiając wszystko w takiej rozsypce!?
- Nie ma już czego składać, Amelia. - on także wstaje. Podchodzi bliżej i spogląda mi prosto w oczy. - Nie mogę nic zrobić. Nic. Nie mam dla kogo.
- Nie masz dla kogo? Więc jestem już dla ciebie nikim? Jak możesz przychodzić tutaj i mówić takie rzeczy? - dziwie się sama sobie, że nie krzyczę, a każde słowo wypowiadam coraz ciszej, coraz bardziej łamiącym się głosem.
- Przepraszam Amelia. Po prostu nie wiem co mam robić.
- Wyjdź. Wynoś się Bartek - Wychodzi bez żadnego słowa. A ja zostaje sama w ogromną dziurą w sercu. Znów upadam na kolana, znów płaczę, znów zalewa mnie fala bólu.
- Wyjdź. Wynoś się Bartek - Wychodzi bez żadnego słowa. A ja zostaje sama w ogromną dziurą w sercu. Znów upadam na kolana, znów płaczę, znów zalewa mnie fala bólu.
Kim on myśli że jest? Kto dał mu prawo do tego by tak mnie ranić? Więc dobrze, niech jedzie. Nie ma po co tu być, to niech ucieka i nie wraca do mnie, niech nie wraca tutaj w ogóle!
W związku Klary i Zibiego, to właśnie Zbyszek jest tym, który trzyma to wszystko w całości. Klara nie wie czego chce i nie tłumaczy to jej wiek, więc powinna mocno się zastanowić czy chce wychodzić zamąż i czy to wlaśnie Bartman jest tym jedynym. Osobiście nie wierzę w związki na odległość, wieć oboje będą mieć czas na podjęcie decyzji i możliwość ułożenia sobie życia osobno.
OdpowiedzUsuńAmelia cierpi z powodu mężczyzny i strasznie mi z tego powodu smutno. Z jednej strony go od siebie odrzuca, a z drugiej chce żeby on się starał. Tak się nie da żyć. Zdaje sobie sprawę, że nigdy nie wybaczy więc czas zacząć od nowa.
Zbyszek to... widać,że kocha Klarę,i nie jest mu obojętna. Sam robi karierę,i wie,ile to znaczy w życiu. Tylko obawiam się,że nie do końca sobie wszystko wyjaśnili,i tylko jedno niedopowiedzenie pociągnie za sobą kolejne. Mam nadzieję,że się mylę. Szkoda mi Amelii,ale właśnie tak kończy się coś,co nie jest do końca wyjaśnione. Brak jakiejkolwiek akceptacji, może słowa ze strony Amelii wystarczyło,by Kurek się poddał,i sam nie wiedział,co ma robić. cztery miesiące to dużo,tylko nie wiem,czy będzie miał do czego wracać... Szkoda mi ich,bardzo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)